
Dzieci z nad Tonle Sap
Dzieci są przyszłością każdego kraju, te które spotkaliśmy na naszej drodze nad jeziorem Tonle Sap w Kambodży, wbiły się nam w pamięć szczególnie.
Tonle Sap to największe jezioro w Azji południowo-wschodniej, połączone przez rzekę Tonle Sab z Mekongiem. Po rozpoczęciu pory deszczowej rzeka zmienia kierunek swojego biegu, wtłaczając do jeziora olbrzymie ilości wody. Jego powierzchnia w krótkim czasie zmienia się prawie sześciokrotnie (z 2,700~km2 do 16,000~km2). Jezioro jest znane z otaczających go wiosek na palach oraz pływających wiosek.
Kâmpóng Khleang było jedynym miasteczkiem, które tam odwiedziliśmy w tym rejonie. Jest ono największe nad jeziorem i ze względu na spore (60 km) oddalenie od Siem Reap (gdzie jest Angkor Wat) jest rzadko odwiedzane przez turystów i niekomercyjne. Ludzie są tam nadal bardzo otwarci i serdeczni, a biały człowiek jest tam ciekawostką, a nie problemem czy sposobem na łatwy zarobek.
Szczególnie dzieci były nami bardzo zainteresowane. Co chwila słyszeliśmy angielskie "bye", czy to na powitanie, czy pożegnanie - najmłodsi nie mówią po angielsku i chyba to jedyne słowo, które znają. Ale było to nieodłączne i nawet dzieci podbiegające do nas, tylko aby przybić piątkę wołały "bye bye". Z początku było to dziwne, ale jak zrozumieliśmy to całkiem urocze 😃.
"hello" , "bye bye" - cienkie głosy witały nas takimi słowami przez całą wioskę
Spotkaliśmy też dwie siostry posługujące się całkiem niezłym angielskim, dzięki czemu mogły nam trochę opowiedzieć o okolicy i lokalnych szkołach.
Kiedy lataliśmy po okolicy dronem namierzyło nas sporo maluchów, które chciały się czegoś dowiedzieć o nas, zobaczyć jak ich wioska wygląda od góry czy po prostu zobaczyć obcych.
Poźniej w czasie spaceru zauważyliśmy dwójkę chłopców bawiących się z żywym wężem! Dla nas mieszczuchów było to trochę straszne, a dla nich była to świetna zabawa. Kiedy zobaczyli nasz strach to jeszcze bardziej się wkręcili i zaczęli nim do nas rzucać! Szybciutko uciekliśmy, ale zakładam, że raczej biedne zwierze było niegroźne 😃.
We wszystkich tych dzieciach najbardziej urzekła nas radość, brak strachu i ufność. To wszystko mimo bardzo kiepskich standardów życia i biedzie.
Zabawką dla nich było wszystko, a posiadanie własnego roweru wielkim skarbem.
Tyle szczęścia w miejscu, gdzie praca kilkulatków, a już na pewno nastolatków jest codziennością. Jest to coś niesamowitego patrząc na zachodnie społeczeństwo, gdzie brak najnowszego telefonu potrafi być problemem, a posiadanie niemarkowych butów tragedią. Spojrzenie na nich potrafi przypomnieć jak dużo mamy i jak wspaniałe życie prowadzimy i to nie tylko my - autorzy, ale większość zachodniego społeczeństwa.